Pamiętniku - The Returners, Eldo
С переводом

Pamiętniku - The Returners, Eldo

  • Альбом: Zapiski z 1001 Nocy

  • Год: 2009
  • Язык: polonais
  • Длительность: 7:09

Voici les paroles de la chanson : Pamiętniku , artiste : The Returners, Eldo Avec traduction

Paroles : Pamiętniku "

Texte original avec traduction

Pamiętniku

The Returners, Eldo

Оригинальный текст

Yo, tu Leszek.

Dobry wieczór pamiętniku

Dawno nie pisałem, poczekaj skręcę kilka spliffów

Otworzę okno I wygonię kota na dwór

Tylko ja I Ty, podzielimy tę noc pół na pół

Mam złą jesień przyjacielu to nie żal

Tak już jest, wiem, psychikę hartowałem jak stal

Spokój zaginiony, jak Graal, iluzja

Dni znikają, świat przez szybę zza biurka

Drogi pamiętniku wiesz, że to nie skarga

To wymiana, litera za każde tik tak z zegarka

Tatuaż z emocji wypalany lutownicą niech boli

Warszawskie Antki nie krzyczą

I nawet jeśli to wzmacnia szkielet

Wzmacnia, ale też spala w proch cząstkę Ciebie

Za dużo toksyn jakbym kąpał się w kwasie

Nie chcę pluć jadem I stalówki maczać w kwasie

Drogi pamiętniku, teraz chwila o rapie

Jedna metafora, panczlajn na tysiąc trafień

Jeśli emeryci są zmęczeni — zróbcie przerwę

Za mało wodzów, za wielu Indian chce grać na bębnie

Usiądź na ławce, popij Gatorade’m

Stawiaj znaczki na kartce I połącz słowa z werblem

Rap uczeń, student I aktywista

Raper głupek, raper prostak, raper faszysta

Kurwa, pamiętniku, o co biega?

Wiem, maraton jest fajny, ale nie każdy musi biegać

Nie wszyscy powinni zejść z drzewa

Stuhr kłamiesz ziom, od dzisiaj nie każdy może śpiewać

Wkurwiony Paganini przebacz

Ale wiesz pamiętniku, że gdy kochasz to tak trzeba

Ortodoksja, bo dałbym się pokroić za rap

Riposta dla tych, którzy szczają z dumy na rap

Za wiele ego, jakbyśmy nie byli jednością

Mam dość tego, zabijam debili świeżością

Mam dość agresji, zamachów na wizerunek

Na kulturę, której główny imperatyw to szacunek

ES Zet A Ce U eN E Ka — jeśli nie znasz znaczenia, to ziom w złą grę grasz

Partaczysz, kozaczysz, ja przyglądam się tym skokom

I rozumiem to — poprzeczkę ustawiłem tak wysoko

Za wielu architektów — mało budowniczych

Za mało fanów — otaczają nas sami krytycy

Za wielu profesorów — studenci poszli w las

Za wiele sporów — za mało dobrych utworów

Drogi pamiętniku, daj mi jeszcze chwilę

To dla mnie ważne, to płynie w każdej mojej żyle

Mówię rapem, myślę rapem

Myśli łapię I przelewam je na papier

Taki świat kiedyś sobie wyśniłem

I każde «bla bla», to tylko «bla bla»

Bo gdy Bóg jest Twoim ochroniarzem, to oszukasz diabła

Więc po ulicach chodzę jak nieśmiertelny

Jak miasto, semper fidelis — zawsze wierny

Miasto, wiesz pamiętniku, ja zabiorę Cię nad Wisłę

Będziemy pić, palić, gadać, wspominać, myśleć

To już inne dni, inny ja, inna Warszawa

Bez niej, jeśli nie ona o niej opowiada

Biła się pamiętniku, ja patrzyłem z bliska

To boli, lecz to obowiązek stać obok I wytrwać

Lekarze mówią - może odejść, różne rzeczy mówią

Może je stracić, bo trwało przecież tak długo, życie

Łapie się ostatnich chwil, jest gotowa

Lecz widzę, że zamiast iść wolałaby je przejść od nowa

Użyła go więc co?

Starczy, finisz, meta

Wiem pamiętniku tak jest, ale ból to nie detal

Nie pytaj o nią, kiedyś wyjmę z szuflady

Historię o aniołach w czasach zagłady

Aniołach z Warszawy, sile ducha I dumy

Namiętnościach I wierze, która kruszyła w proch mury

Pamięć pamiętniku, przechowuje relikwię

Pamięć o przewodniku po mieście, małej ojczyźnie

Mówiła myśl, szanuj matkę, spełniaj marzenia

Kochaj życie jak wariat, wal w pysk jeśli trzeba

Podpal świat dla tej jednej — spal w cholerę

Słuchaj serca — dni na ziemi nie mamy za wiele

Mógłbym tak długo, pamiętniku

Nie mam słów tyle, nie ma dni tyle, tyle kartek w notatniku

Aleja Róż pamiętam, będę tam, słowo

Z nią, bandą małych gałganów żyjąc morowo

Z biglem, stołeczne Antki z dobrej szkoły

Pamiętniku nie ma mowy, nie zawracaj pan głowy

I tak to działa, wspomnienia to działa

Strzał - padam w gruzy, na zawsze rana

Chociaż doświadczenie ponoć uczy, pamiętniku

Los kuje, ja czasem się zastanawiam

Czy wstanę kiedy znów padam

Od losu pstryczek w nos, od życzliwych rada:

«Będzie dobrze» — weź spierdalaj… weź idź z naiwnym pogadaj

Git, życie jest, starczy nie wymagam

Biorę - dziękuję, I dalej się zastanawiam

Ból plus sny na jawie, dziwna kombinacja

Aktor tysiąca ról, szatan dziś kąpie mnie w atrakcjach

Tysiące słów, na ramieniu Dżibril

Noc spokoju, pamiętniku, noc pamięci I modlitwy

On na skrzydłach, przez miasto razem

Sypiąc słowa wam do snów w postaci marzeń

Doktor Strange Parias ale też super bohater

Wyrzutek, ideowiec, co nagi stoi przed światem

Yo, tu Parker choć nie Peter, ja tkam sieć z liter, żyję w chmurach choć to

parter

Słowa, czas, barter, pół serio, pół żartem

Pół na pół z bitem, wódka, sok, pół na pół, boom, boom takie życie

Pamiętniku, wiesz wszystko, świat jest dziwny

Czasem nie wierzę, usprawiedliwienia dla naiwnych

Nie kumam, wolno więcej jeśli tylko coś umiesz

Pierś medali chuja warta gdy masz pusto w rozumie

13-latka, zamknij pysk, przyjmij fakty

Za rękę z nią można ale chodzić na huśtawki

Zatruwasz jej czystość sobą, będzie miała potem

Dreszcze gdy mężczyzna choć przejdzie obok

Miej świadomość, mówimy o dziecku do diabła

Nie żądam linczu ale obrońcy idźcie do diabła

Smutna prawda, New Age propaganda

Wysiadam pamiętniku po wybojach moralności jazda!

To nie dla mnie pamiętniku, urodziłem się za mały

Ślepy niemal kaleki, kilo 700 wagi

Może dlatego nie kumam, nie pasuję I drażnię

Nie wiem jak się poruszać I mam jedynie wyobraźnię

Nie skarżę losu, to nie obojętność

Wygrywam, mam trochę sosu, umiem w chwili dostrzec piękno

Wierzę w to, że serce się nie myli

Nazwij to jak chcesz, wyśmiej, ja wyśmieję twój pesymizm

Wiara to skarb, bez wiary wola jest jedynie potencjałem

Niewypałem, skarbem w magazynie

Prawda, wielu się boi, chce się schować

Też lubię marzenia, nie chcę uciec w złudzenia

Zmieniać się, pracować, bić w stal rozgrzaną

Zanim dom z kamienia, dać jej ten zbudowany z ramion

Życie — pamiętniku, wciąż jestem fanem

Solo Dolo jak Kid Cudi w zimnym łóżku nad ranem

Перевод песни

Yo, c'est Leszek.

Bonsoir journal

J'ai pas écrit depuis longtemps, attends je vais prendre quelques spliffs

J'ouvrirai la fenêtre et conduirai le chat dehors

Juste toi et moi, nous partagerons cette nuit moitié-moitié

J'ai un mauvais automne, mon ami, je ne le regrette pas

C'est comme ça, je sais, j'ai durci ma psyché comme l'acier

Une paix perdue, comme le Graal, une illusion

Les jours disparaissent, le monde à travers la vitre derrière le bureau

Cher journal, tu sais que ce n'est pas une plainte

C'est un échange, une lettre pour chaque tick de la montre

Tatouage avec des émotions brûlées avec un fer à souder laisse faire mal

Varsovie Antki ne crie pas

Et même si ça renforce le squelette

Il renforce, mais brûle aussi une partie de vous en poussière

Trop de toxines comme les bains acides

Je ne veux pas cracher du venin et tremper les plumes dans de l'acide

Cher journal, maintenant un moment sur le rap

Une métaphore, slapstick tous les mille hits

Si les retraités sont fatigués, faites une pause

Trop peu de leaders, trop d'Indiens veulent jouer de la batterie

Asseyez-vous sur le banc, sirotez du Gatorade

Mettez des tampons sur le morceau de papier et reliez les mots avec la caisse claire

Etudiante en rap, étudiante et militante

Un rappeur idiot, un rappeur niais, un rappeur fasciste

Qu'est-ce qui se passe dans le journal ?

Je sais qu'un marathon est amusant, mais tout le monde n'est pas obligé de courir

Tout le monde ne devrait pas descendre de l'arbre

Stuhr, tu mens, mec, à partir d'aujourd'hui tout le monde ne peut pas chanter

Paganini énervé, pardonne-moi

Mais tu sais dans ton journal que quand tu aimes, tu dois

L'orthodoxie, parce que je serais coupé au rap

Riposte pour ceux qui sont fiers du rap

Trop d'ego comme si nous n'étions pas un

J'en ai marre, j'tue des abrutis avec fraîcheur

J'en ai marre des agressions, des atteintes à mon image

Pour une culture dont l'impératif principal est le respect

ES Zet A Ce U eN E Ka - si tu ne connais pas le sens, mon pote tu joues au mauvais jeu

Tu pisse, tu cognes, je regarde ces sauts

Et je comprends que - j'ai placé la barre si haute

Trop d'architectes - peu de bâtisseurs

Trop peu de fans - les critiques nous entourent

Trop de professeurs - les étudiants sont allés dans la forêt

Trop de désaccords - pas assez de bonnes chansons

Cher journal, donne-moi un instant de plus

C'est important pour moi, ça coule dans toutes mes veines

Je parle rap, je pense rap

J'attrape des pensées et les mets sur papier

J'ai rêvé un tel monde une fois

Et chaque "bla bla" est juste "bla bla"

Parce que quand Dieu est ton garde du corps, tu tromperas le diable

Alors je marche dans les rues comme un immortel

Comme une ville, semper fidelis - toujours fidèle

La ville, tu la connais dans le journal, je t'emmènerai jusqu'à la Vistule

Nous allons boire, fumer, parler, nous souvenir, réfléchir

Ce sont des jours différents, moi différent, Varsovie différente

Sans elle sinon elle parle d'elle

Elle a combattu le journal, j'ai regardé de près

Ça fait mal, mais c'est un devoir de rester là et de persévérer

Les médecins disent - ça peut disparaître, différentes choses disent

Il risque de les perdre, car c'était si long, après tout, la vie

Elle rattrape les derniers instants, elle est prête

Mais je vois qu'au lieu d'y aller, elle préfère tout recommencer

Alors elle l'a utilisé quoi ?

Assez, fini, fini

Je sais que c'est ainsi dans le journal, mais la douleur n'est pas un détail

Ne le demandez pas, je le sortirai du tiroir un jour

Une histoire d'anges au temps de l'extermination

Anges de Varsovie, force d'esprit et fierté

Passions et foi qui ont écrasé les murs

La mémoire du journal, garde la relique

Se souvenir d'un guide de la ville, une petite patrie

La pensée disait, respecte ta mère, réalise tes rêves

Aime la vie comme un fou, frappe ta gueule s'il le faut

Mettez le feu au monde pour celui-là - brûlez en enfer

Écoute ton cœur - nous n'avons pas beaucoup de jours sur terre

Je pourrais prendre autant de temps, journal

J'ai pas tant de mots, il n'y a pas tant de jours, tant de pages dans un cahier

Aleja Róż Je me souviens, je serai là, mot

Avec elle, une bande de petits coquins vivant une vie d'agonie

Avec des boucles d'oreilles, Antki d'une bonne école à Varsovie

Pas moyen dans le journal, ne vous embêtez pas

Et c'est comme ça que ça marche, les souvenirs fonctionnent

Tir - je tombe dans les décombres, blessé pour toujours

Bien que l'on dise que l'expérience enseigne, le journal

Le destin me pousse, parfois je me demande

Est-ce que je me relèverai quand je tomberai à nouveau

Du destin un bouton sur le nez, des conseils bienveillants :

"Ça va aller" - dégagez... allez parler aux naïfs

Git, y'a de la vie, j'en demande pas assez

Je prends - merci, et continue de penser

Douleur et rêveries, une étrange combinaison

Acteur aux mille rôles, Satan me baigne aujourd'hui d'attractions

Des milliers de mots, sur l'épaule de Jibril

Une nuit de paix, un journal, une nuit de souvenir et de prière

Il est sur les ailes, à travers la ville ensemble

Saupoudrer des mots dans vos rêves sous forme de rêves

Doctor Strange Parias mais aussi un super héros

Un paria, un idéaliste qui se tient nu devant le monde

Yo, c'est Parker mais pas Peter, je tisse une toile de lettres, je vis dans les nuages ​​bien que ça

Rez-de-chaussée

Mots, temps, troc, moitié sérieux, moitié blague

Moitié-moitié, vodka, jus, moitié-moitié, boum, boum c'est la vie

Journal, tu sais tout, le monde est étrange

Parfois je ne crois pas aux excuses pour les naïfs

Je ne comprends pas, tu peux faire plus si tu sais quelque chose

Un coffre à médailles qui vaut une bite quand t'es vide d'esprit

13 ans, ferme ta gueule, prends les faits

Vous pouvez cependant faire des balançoires à la main

Vous empoisonnez sa pureté avec vous-même, elle transpirera

Frissons quand l'homme passe

Attention, on parle d'un bébé d'enfer

Je ne demande pas un lynchage, mais les défenseurs vont en enfer

Triste vérité, propagande New Age

Je descends du journal après les cahots de la morale à cheval !

Ce n'est pas un journal pour moi, je suis né trop petit

Aveugle presque estropié, pesait 700 kilos

C'est peut-être pour ça que je ne comprends pas, je ne rentre pas et je m'irrite

Je ne sais pas comment bouger et tout ce que j'ai c'est mon imagination

Je ne me plains pas du destin, ce n'est pas de l'indifférence

Je gagne, j'ai de la sauce, je peux voir la beauté en un instant

Je crois que le coeur a raison

Appelez ça comme vous voulez, riez-en, je vais rire de votre pessimisme

La foi est un trésor, sans la foi, la volonté n'est que potentielle

J'ai un raté, un trésor dans l'entrepôt

C'est vrai, beaucoup ont peur, veulent se cacher

J'aime les rêves aussi, je ne veux pas m'évader dans des illusions

À tour de rôle, travaillez, battez l'acier chaud

Avant de faire une maison en pierre, donnez-lui celle construite avec des armes

La vie - journal, je suis toujours fan

Solo Dolo dans le rôle de Kid Cudi dans un lit froid le matin

Plus de 2 millions de paroles

Chansons en différentes langues

Traductions

Traductions de haute qualité dans toutes les langues

Recherche rapide

Trouvez les textes dont vous avez besoin en quelques secondes